RT @RafalZeWschodu: Albo się boisz albo żyjesz. Tacy ludzie sami sobie odbierają normalność. Ze strachu oddadzą wszystko. 29 Dec 2021
Noc Żywych Trupów Lyrics. [Zwrotka 1: Rafi] Każde osiedle przeżywa progres i regres. W naszych duszach będzie gorąco jak w piekle. Władam slangiem tego miasta biegle. I na spotkanie swojego
Albo czujesz się tak przytłoczony, że uważasz ucieczkę za jedyną szansę, albo też wypierasz natychmiast każde zakłócające spokój ducha uczucie i próbujesz „trzymać sztamę” z trzema buddyjskimi małpami, które nic nie widzą, nie słyszą i trzymają język za zębami. Może sam siebie obserwujesz.
Czy wiesz, po jakiego grzyba się boisz? Albo po jakiego grzyba się wkurzasz? Albo po co Ci poczucie krzywdy? Wbrew pozorom - nie chcę Cię denerwować,
888 Likes, 44 Comments - Monika Olejniczak (@dr_monolej) on Instagram: “Albo żyjesz albo się boisz. #createyourownreality 🤍”
Czy jesteś wystarczająco dobra/-y? Boisz się popełniania błędów albo, że się wyda twoja niekompetencja? Chyba każdy z nas przynajmniej raz zadał sobie jedno z tych pytań. W jaki sposób można do tego podejść przeczytasz w poniższym artykule.
UojT. to warto to trochę szerzej opisać szczególnie z myślą o nowych członkach naszej ‘odburzeniowej świty!’. Więc o co chodzi? Już tłumaczę... Każdego dnia wstajesz i myślisz być może od samego ranka, być może troszkę później ale zaczynasz myśleć o tym co to się dzisiaj znowu nie wydarzy. Czy to odnośnie jakieś ‘ciekawej myśli’, czy to odnośnie danej części ciała, a może boisz się że to własnie dzisiaj ta zła depresja do Ciebie przyjdzie, może boisz się zwariować właśnie dzisiejszego pięknego dnia, co by to nie było przyjacielu jesteś kolokwialnie mówiąc... w dupie. Ale wiesz co w tym jest najlepsze? Że w tej dupie jesteś z tego powodu, że sam w nią ‘wchodzisz’. Wiem, porównanie z dupy, ale może do niektórych ta metafora lepiej dojdzie. Wstajesz i już myślisz, skanujesz, analizujesz, dumasz, zresztą, sam to robiłem jeszcze prawie 6 lat temu gdy borykałem się ze swoimi wkrętami, analizami i innymi pierdołami więc w pełni rozumiem co to znaczy, ALE trzeba w końcu powiedzieć temu STOP. Bo widzisz, gdy wchodzisz w te analizy, dumasz, skanujesz, myślisz, obawiasz się itp. to ciągle KONTROLUJESZ, coś nad czym kontroli tak naprawdę nie masz. Bo co Ty kontrolujesz w sytuacji gdy myślisz o czymś? Czy myślenie nad czymś sprawi że coś się stanie lub coś się nie stanie? Oczywiście że nie, ponieważ samym myśleniem kontrolujesz tylko jedno – czy przywołasz lęk czy też nie. Ogólnie cały ten temat kontroli jest często zagmatwany a tak naprawdę mamy tutaj 3 proste rzeczy: 1. Kontrolujemy decyzyjnością, czyli jeżeli na przykład, decydujesz się by reaktywnie podejść do danej myśli lub obawy, to sprawiasz że się wkręcasz. Więc na podstawie tej decyzji, skontrolowałeś sytuację tak że się zakręciłeś w swoje myśli i obawy co spowodowało że przywołałeś lęk i wszystko działa jak powinno w takiej sytuacji. Więc jeżeli chcesz sprawę skontrolować inaczej, to musisz podjąć inną świadomą decyzję i nie zawierzać niechcianym myślom które są nic nie warte. Ale do tego oczywiście potrzebujesz praktyki, wiedzy i podstaw byś w ogóle mógł/mogła tak zrobić. 2. Kontrolujesz również sytuację na podstawie REAKCJI jaką okażesz danej myśli/emocji/sytuacji ogółem. Na podstawie Twojej reakcji, nadajesz kierunek myślom i emocjom do dalszego toku wydarzeń. Jednak to co najważniejsze to punkt 3 o którym znakomita większość z Was nie myśli lub zapomina, a mianowicie... ...3. NIE KONTROLUJESZ czy coś Ci się stanie czy też nie, na podstawie myśli o tym. W żadnym razie nie kontrolujesz tutaj efektu końcowego, typu że jak myślę sobie o tym zawale, to on przyjdzie, albo muszę o nim myśleć żeby on nie przyszedł, albo jeszcze inaczej... nie mogę o nim NIE MYŚLEĆ, bo wtedy właśnie STRACĘ KONTROLĘ (której i tak tutaj nie mam) i on przyjdzie. NIE NIE NIE I JESZCZE RAZ NIE. Nie masz KOMPLETNIE ŻADNEJ kontroli nad tym czy coś przyjdzie czy coś nie przyjdzie bo Ty sobie o tym myślisz. To kompletnie nic nie zmienia, a również jest kolejnym sednem sprawy na czym polega zaburzenie lekowe. Bo widzisz, zaburzenie lękowe to nic innego jak patologiczne utrzymywanie lęku, a lęk ten nie aktywuje się sam z siebie jak pewnie myślisz, jeżeli trafiłeś tutaj bez podstawowej wiedzy w tych tematach. Lęk jest wynikiem Twojej reakcji, więc właśnie tutaj mamy punkt 1 i 2 który powoduje że przychodzi lęk. A dlaczego tak się dzieje? Bo nie wierzysz w punkt 3. Uważasz że zamartwianiem się cokolwiek tutaj zmieniasz/kontrolujesz/wpływasz że coś się stanie lub nie, ale to jest KOMPLETNIE BEZ ZNACZENIA. Niezależnie od tego ile książek przeczytałeś odnośnie ‘Sekretu’, ‘Potęga podświadomości’ itp. to nie ma takiej mocy żebyś za pomocą samej myśli mógł cokolwiek wywołać/sprawić że ten zawał/zwariowanie/udar/schizofrenia/psychoza/zniknięcie/amnezja itp itd. się wydarzy. W ŻADNYM, ŻADNYM RAZIE. Dlaczego? Ponieważ ŻADNA MYŚL NIE MA MOCY SPRAWCZEJ. Możesz sobie pomyśleć o czym tylko chcesz, ale jeżeli nie pójdzie za tym żaden czyn, to nie będziesz miał tych milionów, tych samochodów, tych dziewczyn/mężczyzn, tego życia w stylu ‘American Dream’ itp. itd. Nie ma takie opcji więc proszę zapamiętaj to sobie dobrze by skrócić swoje cierpienia o jakieś 60%. Nie ma takich cudów przyjaciele, tym bardziej obawianie się że te wredne myśli które teraz mam sprawią że zrobię komuś krzywdę, coś mi się stanie, sprowadzę na siebie lub innych nieszczęście. Takie rzeczy tylko w filmach. W realności, rzeczywistości, myśl jest tylko i wyłącznie odzwierciedleniem 3 rzeczy: 1 Twoich obaw 2. Twoich wierzeń w dane kwestie/przekonań 3 Twoich wyobrażeń. Czy widzisz tutaj gdzieś punkt ‘Twojej rzeczywistości’? Nie, dlaczego? Bo o rzeczywistości nie musimy nawet myśleć ponieważ ją mamy TU I TERAZ. Dlatego właśnie że nie myślimy o rzeczywistości, wchodzimy w zaburzenia lękowe. Ponieważ patologicznie obawiamy się naszych wyobrażeń, które kompletnie się kłócą z rzeczywistością. Ile razy bałeś/łaś się że coś się wydarzy, tak jak na początku tego wpisu... właśnie dzisiaj to się stanie... i co? Stało się? Rzeczywistość po raz enty dała Ci mówiąc bardzo łagodnie... ‘pstryczka w nos’, a brutalniej, wzięła wzięła Cię za m...twarz pokazała prawdę po raz enty i z uśmiechem do Ciebie powiedziała: Oj Boże... gorzej niż z dzieckiem. Dostrzeż ten fakt, zobacz jak każdego dnia dajesz się robić w co tylko chcesz i zacznij w końcu ŻYĆ, bo tak bardzo boisz się umrzeć, że już nie żyjesz, bo co to za życie w ciągłych obawach o coś co się nie wydarza? O coś na co nie masz wpływu ani kontroli ponieważ CO MA BYĆ TO I TAK BĘDZIE, CZY O TYM MYŚLISZ CZY NIE. Więc jak coś ma się stać to się stanie, a coś ma się nie stać, to się nie stanie. Wiesz co ma wpływ na takie wydarzenia w jakimś stopniu? Twoje działanie, nie myślenie. Myślenie jest niczym, jest tymi 3 kwestiami które przedstawiłem Ci powyżej. Twoje działanie, na przykład... istnieje większa szansa że będziesz w niebezpieczeństwie, gdy wybierzesz sobie tą nieoświetloną drogę do domu po godzinie 22 niż oświetloną. Czy oznacza to że masz 100% szansę na kradzież/obicie? Nie! Ale to działanie zwiększa prawdopodobieństwo. Tak samo jak większa szansa jest gdy na przykład przez x lat opychasz się słodkościami non stop, nie dbasz kompletnie o dietę, nie ćwiczysz, palisz i pijesz, to zwiększa szansę na przeróżne choroby, czy daje pewność? NIE, ale zwiększa prawdopodobieństwo. I tak dalej, i tak dalej. Więc działanie ma jakiś wpływ, bo chociaż zwiększa lub zmniejsza prawdopodobieństwo ale NICZEGO NIE GWARANTUJE. A myśli? Myśli Haha, myśli nawet nie zwiększają prawdopodobieństwa o Jedyne co robią, to wywołują Ci adekwatne emocje pod Twoje podejście do danego wyobrażenia. Jeżeli boisz się umrzeć/zwariować itp. czyli podchodzisz do myśli na poważnie, to cierpienie które sobie fundujesz powoduje że wpadasz w koło lękowe. Czyli patologicznie utrzymujesz lęk właśnie w ten sposób. Więc skończ z tym, zerwij te głupie łańcuchy które sam na siebie zakładasz. Zrozum, że tak bardzo boisz się umrzeć, że odcinasz sobie możliwość radości z życia. Zrozum również to, że życie jest chaotyczne i równie dobrze może mnie zaraz trafić szlag przed, w trakcie lub po opublikowaniu tego wpisu. Ale wiesz co? Równie dobrze, mogę żyć jeszcze 100 lat nikt z nas tego nie wie i nie jest to powód do kontrolowania tego czego kontrolować nie jesteśmy w stanie, tylko do zaakceptowania w końcu natury życia. Więc jakbym miał dodać czym jeszcze jest dla mnie odburzenie, to właśnie zaakceptowaniem natury życia i jego chaosu. Bo teraz tak bardzo chcę żyć, że nie chcę się nim martwić. Miłego dnia wszystkim.
Raz się żyje? Nie. Raz się umiera. Tak ostatecznie. Bo serce nam może pękać wiele razy, z różnych powodów. Żyje się każdego dnia. Codziennie rano, gdy otwierasz oczy, podejmujesz decyzję – czy oddychasz pełną piersią, czy nastawiasz się na przetrwanie? Czy masz jeszcze w sobie radość i entuzjazm, czy też…zgasłaś? Na chwilę albo na zawsze… Czy żyjesz każdego dnia? Tak, jeśli robisz coś i zatracasz się w tej czynności. Wchodzisz w taki stan, w którym nic się nie liczy, nie czujesz upływu czasu. Czujesz, że jesteś we właściwym miejscu. Masz mnóstwo okazji, by robić to, co kochasz. Uśmiechasz się do ludzi. Tak bez powodu. Swobodnie zagajasz rozmowę z nieznajomą. Widzisz radość w oczach staruszki. Dostrzegasz mądrość starych drzew. Patrzysz na gwiazdy i nie gubisz się w ich blasku. Przygotowujesz bukiety z kolorowych liści i jarzębiny. Czasami lubisz rysować czy kolorować. Nie boisz się usiąść na huśtawce…i pobujać się, nawet, gdy w głowie się nieco zakręci. Wspinasz się na górki, przemierzasz chaszcze, by zobaczyć, jak wszystko wygląda z góry. Potrafisz wyjść na zewnątrz późnym wieczorem, zarzucając na piżamę dres, bo zobaczyłaś za oknem, że zaczął padać pierwszy śnieg w tym roku. Nie odmówisz sobie łapania płatków śniegu. Patrzysz w lustro i kochasz swoje zmarszczki. Nie boisz się żyć po swojemu. Masz gdzieś, co sądzą inni. Ważne, co dla Ciebie jest ważne. Próbujesz nowych smaków i zapachów. Nie boisz się nowych miejsc i nieznanych ludzi. Czujesz się dobrze sama ze sobą. Kochasz swoją niedoskonałość. Śmiejesz się ze swoich potknięć, wybaczasz sobie, próbujesz ponownie. Masz czas dla siebie i dla innych. Nie traktujesz życia jako listy rzeczy do zrobienia i odhaczenia. Delektujesz się drogą, którą kroczysz. Żyjesz?
Przychodzą kobiety i mężczyźni i mówią:„Ona mnie ogranicza”„On mi nie pozwala”„On zabiera moją wolność”I tak dalej… Zadam Ci takie pytanie:Na jakim etapie życia dokonałaś/eś samoaresztowania? I co ważniejsze dlaczego?Takie mechanizmy: Nie wolno Ci!, Nie możesz!, Co inni pomyślą? Co ludzie powiedzą?Odpowiem: Powiedzą co będą nie masz już dość samoograniczania siebie?Czy nie jesteś zmęczona byciem 'przykładem’ w społeczeństwie? Ile takich przykładnych ludzi znam, którzy czują pustkę w środku…Czy nie wystarczy Ci życia oczekiwaniami rodzinny, społeczeństwa, może Babci, która już odeszła, ale której nie podobałoby się, że przestałaś chodzić do Kościoła, bo już ‘nie rezonuje’ a wiesz, że Bóg jest w Tobie…Czy rodzic, którego tak naprawdę się wewnętrznie boisz sam zawalczył o siebie i swoje szczęście? Czy żył jak chciał?Czy mama sama miała wybór?Czy tata był szczęśliwy?Czy wiesz, że w parze z wolnością zawsze idzie odpowiedzialność, a najważniejsza odpowiedzialność jaką mamy to odpowiedzialność za własne życie i szczęście. Pokazując takie życie przekazujesz wzorzec dalej – swoim dzieciom. Czy pamiętasz dzień, w którym pierwszy raz dokonałaś samoaresztowania od wolności do bycia sobą? Może ktoś postraszył Cię stratą: Nie będą Cię lubić albo ‘Tacie to by się nie spodobało’.Twoi rodzice i przodkowie mieli szanse przeżyć życie tak jak chcieli lub czasami mogli nie mieć wyboru. Szanujesz ich życie – dając wybór koszt płacisz za życie nieswoim życiem? Może boli ciało od napięcia w pracy, której nie znosisz? Może poczucie winy, bo wiesz, że dajesz dziecku niewspierający wzorzec: kobiety, matki czy żony. Może boli Dusza albo płacisz depresją, bo już nie wytrzymujesz fałszu i nie taki był plan na to lubisz swoją pracę?Czy jesteś szczęśliwa/y w relacji?Czy zarabiasz pieniądze na życie jakiego chcesz?Czy cieszysz się życiem czy przetrwaniem?Wybacz sobie i działaj z w zgodzie z żyjesz albo się możesz. Zapraszam na wyzwanie ‘ Tu zaczynam się JA’. Do zobaczenia!Dorota …………………………………………………………….Możliwości pracy ze mną:• Trwa nabór na drugą edycję ‘Integracja Świadomości®’, gdzie uczę ponad 20 technik pracy w terapii i coachingu – kurs dla terapeutów i osób rozwijających swoją Świadomość. Na pierwszej edycji uczy się ponad 50 osób i lubi to… Nie jest lekko bo mega praktycznie i ćwiczeniowo, ale jest warto. To nie jest kurs, gdzie przychodzisz posłuchać – to jest kurs gdzie przychodzisz się nauczyć. • Zapraszam na autorski warsztat Integracja Świadomości®, gdzie spotkamy się online na żywo 5 czerwca 2021 r. i będziemy transformować blokady przy pomocy ustawień systemowych– technik transformacji emocji– technik coachingu transformatywnego– pracy wglądową z aspektami osobowości i rodem • Warsztaty online Polecam szczególnie warsztat ‘Przyjmuję mamę’ – bez tego przyjęcia zawsze w życiu czegoś będzie Ci brakowało. Akceptując rodzica – akceptujesz siebie i swoje życie.
Zauważyłam, że zaczynam pisać posty gdy jestem smutna... Wiem, długo mnie nie było. Podejrzewam, że potrzebowałam prywatności, ułożenia sobie życia: w nowym miejscu, z nowymi ludźmi. Jest godzina 2:14 w nocy, nie mogę spać. Uczę się na zaległą socjologię oraz BHP z pracy które również zawaliłam. I to jest ten czas, gdy wspominam o tym co było oraz o tym co aktualnie jest. Przeglądam profile przyjaciół którzy zaczynali od zera... tak jak JA. W tej chwili spełniają swój 'amerykański sen' a Ja? A Ja tęsknie... za tym co było, za rodziną, za domem i za ulubioną knajpą która jako jedyna była otwarta we wsi. To jest ten wieczór, gdzie uświadamiam sobie, że to co miałam pod nosem i nie doceniałam, w tej chwili brakuje mi najbardziej. Gdy tęsknie, dzwonię do Taty. Zazwyczaj chodzi o jakieś bzdety typu: spadł śnieg? Robię to dlatego, aby usłyszeć jego głos. Po zakończonej rozmowie, zamykam się w pokoju i płaczę godzinę w poduszkę. To są te momenty, w których oddałbyś absolutnie WSZYSTKO, aby przez chwilę spędzić czas z rodziną. Zdałam sobie sprawę, jak wiele rzeczy mnie ominęło przez ten czas gdy mnie tutaj nie było, jak bardzo zaniedbałam to co robiłam z pasji, pomaganie Wam pomagało mi. To był lek na wszelkie rany wyrządzone przez okoliczności otaczające mnie. Gdy miałam zły dzień, czytałam Wasze maile i rozmawiałam z Wami. Przeżywałam wraz z Wami wasze przykre przeżycia, utratę bliskiej osoby, bądź zwykły nadawający się do dupy dzień. Cieszyłam się, gdy wasze problemy zostały rozwiązanie, gdy porozumieliście się z rodzicami albo chociaż poprawiliście ocenę w szkole. Wiedzcie, że o Was pamiętam, o moich czytelnikach. Mnóstwo znajomych odradzało mi prowadzenia strony, abym już zaprzestała pisać blog. Linczowali mnie za to, że byłam otwarta w świecie internetu, że dałam siebie Wam poznać. Posłuchałam ich... Odeszłam. Przez ten czas, nie byłam sobą. Brak kontaktu z Wami spowodował, że stałam się szarą rzeczywistością ponurego miasta. Straciłam cały koloryt życia jaki prowadziłam. Przeglądając facebooka znajomych, uśmiechałam się na samą myśl: "Pamiętam jak sprzedawała spodenki na fotoblogu, a teraz jest najpopularniejszą blogerką. O, a ten zaczął od Minecrafta a teraz buja się po Dubaju, a ten i tamten..." i tak dalej... Rozumiecie o co mi chodzi? Zdałam sobie sprawę, że zrezygnowałam ze spełniania marzeń, z robienia sobie i Wam przyjemności (jakkolwiek to beznadziejnie brzmi) z tego, że dzielę się z Wami tym co siedzi we mnie. Podjęłam bezmyślną decyzję którą ja Wam wpajałam tyle czasu, abyście nigdy tego się nie podejmowali: NIE REZYGNUJCIE Z MARZEŃ! Wiem, że jest to ciężkie do zniesienia, gdy Twoi znajomi wystawiają na Ciebie opinie niezbyt pochwalną. Gdy, od osób trzecich dowiadujecie się co tak naprawdę myślą o Tobie ludzie, o których nigdy w życiu byś tego nie podejrzewał "no bo przecież my się tak lubimy, to dlaczego ma na mnie źle mówić?". Nigdy nie wsłuchujcie się w to co mają do powiedzenia osoby, które uważają jak lepiej spożytkujesz resztę swojego życia. To Ty musisz podejmować decyzję i nie ważne czy będzie ona dobra czy zła. Uczymy się na własnych błędach, musisz zasmakować porażki aby bardziej cieszyć się ze swojego sukcesu. ALBO ŻYJESZ, ALBO SIĘ BOISZ. Zastanów się co jest tak naprawdę dla Ciebie ważne i miej mądrość i odwagę aby budować w okół tego swoje życie.
JAK BARDZO SIĘ BOISZ ? Strach to nasz podstawowy mechanizm obronny przed niebezpieczeństwem. Działa dość prosto: widzisz lwa na wolności, dostajesz sygnał o niebezpieczeństwie, który odczuwasz jako strach. Boisz się o swoje życie i reagujesz mechanizmem walcz, uciekaj albo udawaj trupa. Dobry system na przetrwanie gatunku wypracowany tysiące lat temu. To ma po prostu sens. Co jednak jeżeli boisz się przemawiać publicznie? …iść na rozmowę kwalifikacyjną? …wystartować w zawodach sportowych? …podejść do dziewczyny? …zaufać mężczyźnie ? Często w takich sytuacjach czujemy strach, ale realnego niebezpieczeństwa i zagrożenia naszego życia przecież nie ma więc przed czym tu uciekać i przed czym się bronić ? Każdy strach występujący bez realnego zagrożenia naszego życia to iluzja. To nic innego jak historia w naszej głowie, produkt naszych myśli na nasz własny temat. Problem tkwi w tym, że mózg nie jest w stanie odróżnić tego co realne od iluzji, czego efektem jest fakt, iż ten sam mechanizm, który ratuje nam życie w przypadku realnego niebezpieczeństwa, zabiera nam wolność w przypadku iluzji niebezpieczeństwa, którą mamy w głowie. Problem pogłębia się, gdy dołożymy do tego fakt, iż bardzo często nawet nie wiemy czego i dlaczego się boimy, bo leży to ukryte głęboko w naszej podświadomości, a jak pisał Carl Gustaw Jung : „Dopóki nie uczynisz nieświadomego – świadomym będzie ono kierowało twoim życiem, a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem.” I tak oto wszystko to, czego się boimy bezpośrednio i bardzo skutecznie kieruje naszym życiem czy tego chcemy, czy nie i czy o tym wiemy, czy nie! Jest to mechanizm niezwykle skuteczny bo zaprogramowany, by chronić nasze życie, a wiadomo przecież, że jak wyjdziesz na scenę, to je stracisz, jak pójdziesz na rozmowę kwalifikacyjną, to cię mogą zastrzelić, a jak zaufasz mężczyźnie, to on Cię zagryzie jak lew gazelę hahahahah 🙂 Więc na wszelki wypadek warto od takich rzeczy uciekać 🙂 Dla przykładu: strach przed związkiem ma podobną strukturę, co lęk wysokości… Nikt nie boi się pocałunków, przytulania, uczucia, że ktoś czeka właśnie na Ciebie, tak jak nikt nie boi się być na szczycie. Boimy się upadku. Boimy się samotności i odrzucenia. Tylko że upadek z dużej wysokości może faktycznie zakończyć nasze życie, ale czy znasz kogoś, kto by nie przeżył rozstania? hahahhaha serio? 🙂 Swoją drogą bojąc się odrzucenia nie wchodzimy w bliskość, a więc uciekamy od tego czego najbardziej pragniemy pozostając w samotności, której też się boimy i której nie chcemy 🙂 Takimi paranojami właśnie żyjemy i to one decydują o naszej przyszłości i wolności. Ale przecież można to zmienić! Paradoksem jest też to, że ludzie poprzez ten sam mechanizm boją się zmian… nawet na lepsze 🙂 „Lepsze piekło znane, niż niebo nieznane” Szukamy w życiu pewności, że zawsze wszystko będzie dobrze tylko po to, by nie spotkać się z własnymi lękami. To nie jest realne. Taki świat nie istnieje. Prawdą jest, że nie wszystko się uda i nie wszystko będzie dobrze, ale czy ten fakt spowoduje, że zaniechasz działania i podążania za głosem serca? Strach powstrzymuje od działania, ale to właśnie działanie uwalnia od strachu. By przezwyciężyć strach musisz go najpierw nazwać, spotkać się z nim i spojrzeć mu prosto w oczy, a to wszystko po to, byś zobaczył iluzję którą żyjesz i ją wyśmiał jak dobry dowcip 🙂 Zamień swój strach przed nieznanym w ciekawość tego, co może się wydarzyć! Cokolwiek postanowisz może Ci się nie udać, ale próbując możesz przeżyć najwspanialszą przygodę swojego życia. Czego się boisz ? Jak bardzo się boisz ? Ten kto umie pokonywać własne lęki, staje się wolnym człowiekiem. „Wszystko czego pragniesz jest po drugiej stronie strachu!”
albo żyjesz albo się boisz